Oh, it's a long long while, from May to December, but the days grow short when you reach September... Tej piosenki Kurta Weilla i Maxwella Andersona mogę słuchać godzinami - to mój ulubiony utwór, mam kilkadziesiąt wykonań... jestem uzależniona. Najbardziej lubię władczy, seksowny wokal Ute Lemper, śpiewa te zabawne słowa: "I have lost one tooth and I walk a little lame...". Gdy Ute to śpiewa, liście naprawdę jak małe płomyczki spadają na ziemię. Zresztą, to nie tylko Ute ma taki czarodziejski dar. Ma go i Frank Sinatra, klasyczny Jimmy Durante, mamroczący Lou Reed, nostalgiczna Jo Stafford: ta piosenka ma w sobie magiczną moc! Zawsze chciałam otworzyć mały bar, September Songs - emitowałabym tylko ten jeden jedyny utwór. Sentymentalny typ, panie dzieju. Tymczasem na polanę weszła Pani Jesień! Pogoda zrobiła się optymalna - temperatura umiarkowana, brak deszczu, romantyczne okoliczności przyrody, jest idealnie rowerowo. Natomiast ja przysposobiłam nowy statyw (nie kuleje!) i niniejszym powracam do swojego bloga. Podczas sprzątania mieszkania odkryłam mnóstwo ubrań, o których już dawno zapomniałam - oto moja superwygodna spódnica za dychę! Ostatnimi czasy obłowiłam się w second-handach, mam nadzieję, że teraz posty będą pojawiać się regularnie: naprawdę można się super ubierać i nie wydawać kroci pieniędzy na szablony w sieciówkach. Chyba kolejny raz doznałam ciuchowego oświecenia :-)
spódnica w łączki, Calliope,
wełniany krótki żakiet, Marc by M. Jacobs,
skórzane sandałki, Zara (właśnie w rajstopach można w nich chodzić, co za odkrycie!),
torebka, pasek, Vintage,
broszka, Troll.
PS1. Bardziej niż statywu, brakuje mi człowieka-statywu, ale i tak dla dobra związku on nie powinien robić zdjęć na mojego perfekcjonistycznego bloga :-D Niestety kompresja pożarła moją cudowną jakość :-(
PS2. Uprzedzam setki ciekawskich mejli: Tak, to jest prawdziwy Marc Jacobs - kochani, nie ma w Polsce linii produkcyjnych bez wycieków :-D