środa, 9 września 2009

Znajdź dziesięć różnic!


Z bloga może wynikać, że codziennie zakładam całkiem nowy zestaw ubrań. Nic bardziej mylnego! Co prawda mam w szafie chore (naprawdę chore!) ilości ubrań i dodatków, ale czasem, jak się przyczepię do jednego elementu stroju, to mogę w nim chodzić tydzień. Oczywiście cały ten przebogaty szafowy repertuar daje mi możliwości nieskończonego... szafowania parafernaliami. Ta sama spódnica pojawia się więc w kolejnym poście, ale już w zupełnie innym anturażu. Muszę powiedzieć jedno - trochę mnie wkurzyło, jak przeszłam pół stadionu Xlecia (tak, chodzę tam czasami, to super odjechane miejsce!) w poszukiwaniu ultramodnych rajstop w groszki. Bez rezultatu. Zdziwiło mnie to - wydawało mi się, że do tej pory wszędzie wystawiane były te śmieszne rajstopy z lat 80tych, że są na każdym straganie. Nic bardziej mylnego: nigdzie ich nie było. OK - jedna z wielkich firm bieliźniarkich takie produkuje, ale dla mnie (posiadaczki stworzenia bogatego w 20 sprytnych pazurków...) cena powyżej 10 złotych za cienkie rajtki to po prostu wyrzucanie pieniędzy w błoto. Tymczasem, gdy dobrze poszperałam w necie, okazało się, że takie rajtki można kupić od polskiego producenta za cenę batonika czekoladowego :-D Teraz mam już spory zapas i niestraszne mi kocie harce! Buty kupiłam od prawdziwej handlarki starzyzną... cóż to była za chwila! - sprzedawczyni obok wachlowała się kartami Tarota, klnąc przy tym niemiłosiernie, ale z wielkim - właściwym sobie - wdziękiem. Wiwat Grochów, najpiękniejsza dzielnica świata!




Spódnica za dychę, Calliope,
zdobiony top z jedwabnej satyny, Dieter Heupel Vintage (trzeba sobie wyobrazić moją minę, gdy kupuję za 5 złotych takie cacko!),
płaszcz z Malagi, Sfera,
skórzany pasek i trzewiki, Vintage,
torebka z kogutkami, Cropp (idealnie mieści aparat ;-)),
rajstopki, Gracja.