Fotografia jest porywającym medium. Ostatnio psioczę, bo nie chciało mi się dźwigać 2 kilogramów Canona do stolicy: brakuje mi go..., ale miałam ważniejsze rzeczy do przydźwigania. Za to odkrywam absurdalne możliwości małego czarnego samsunga... cierpiliwie czekam na nagrodę za wybitne osiągnięcia w fotografii gupolem :-D Fotografia bowiem jest porywającym medium - niezbyt wiele trzeba, żeby zaskoczyć samego siebie nowymi umiejętnościami w tej błogiej dziedzinie. Osobiście nie przepadam za standardowym użyciem owego boskiego środka wyrazu: zdjęcia jak z żurnala nie interesują mnie zgoła. Ich monotonia... oraz charakterystyczny brak elementu intelektualnego... przytłaczają mnie. Jedno zdjęcie mistrza na miarę Newtona mam za tysiąc obecnych wogów czy innych piśmideł. Uwielbiam oglądać eksperymenty i sama je wymyślać - podnieca mnie pikseloza, nieostrość, nakładania filtrów, wycinanki, nakładanki, kolaże, asamblaże - jednym słowem: kreacje i rewelacje. A jak mówię - zachwycić siebie można w pięć minut. Marzy mi się szafiarska akcja - "Zrób sobie zdjęcie w stylu Hopperowskim!". Voila! (Hmmm, przed wykadrowaniem ten nastrój był naprawdę Hopperowski...)
Jedwabna spódnica w zgaszonej brzoskwini, India Shop,
Pasek/gorset z ekscytującymi bryklami, HM Trend.