czwartek, 3 grudnia 2009

Szkocki akcent


Ponadnormalna ilość zdjęć musi zostać wybaczona, ponieważ zakochałam się w dzisiejszym świetle. W nocy panowała w Warszawie mleczna, zupełnie nieprzejrzysta mgła - gdy wreszcie opadła, zapanował niezwykle piękny blask, rozproszony przez drobniutkie cząsteczki wilgoci. Zabrzmi to głupio i zupełnie nie-po-mojemu, ale jest to takie uczucie, jakby z dymnej zasłony zapomnienia wyłonił się całkiem nowy świat. Podobnie podniosłe wrażenie miałam w lipcu, gdy wielka ulewa (wyglądająca jak ściana wody!) zalała część mojej ulicy, a jako podzwonne do nozdrzy wszystkich gapiów na balkonach dotarł zupełnie niespotykany w tej okolicy zapach morskiego powietrza. Dla wielu otwartych umysłów mógł to być rodzaj epifanii. Jestem dość romantyczną postacią, ponieważ zjawiska przyrody (wydawałoby się przebrzmiałe i zupełnie już zgrane) robią na mnie całkiem duże wrażenie. Niestety mój mózg przyblokował się gdzieś we wczesnej nowoczesności i trudno mu się stamtąd uwolnić. Nad cyberfilozofię przedkładam jasne niczym Jutrzenka pisma jenajczyków. Być może (a jest to wielce wątpliwe...) ma to również wpływ na mój sposób ubierania. W każdym razie, kratka szkocka dość awanturniczo mi się kojarzy, choć może jest babciowata. Krój jest trochę zakręcony, ale naprawdę taką fałdę łatwiej uszyć niż zwykłe zaszewki. Mam nadzieję, że wkrótce pokażę inny wariant tej spódnicy, bo wydaje mi się troszkę za długa. Marzy mi się podobna z żakardu - we'll see about that! Niezły grudzień, prawda? W moim zdjęciowym zakątku można się było nawet opalić!








Bluzka w listki, Vintage,
Spódnica z wełny, my lovely Mary does it!,
Botki, Bronx,
Pasek, Vintage,
Reglanowy płaszcz, Camaieu.