czwartek, 17 grudnia 2009

Nagły atak zimy

Tak to już jest w naszym cudownym kraju, że śnieg przynajmniej raz w roku paraliżuje ludzkie życie i niweczy wszelkie plany, z szumnym planem opuszczenia domu włącznie. Oczywiście drogi są właściwie nieprzejezdne - dziś kilka razy niemalże wpadłam autem w poślizg, a po dwugodzinnym postoju śnieg dokumentnie przykrył samochód ;-0 Naprawdę dziś zmarzłam, mimo dwóch par spodni! Stronników fantastycznej idei, głoszącej, że polski klimat złagodniał i nie trzeba nosić już futer, chętnie wysłałabym w ich poliestrowych kurteczkach na co najmniej trzy kwadranse sprawunków poza domem. Dziś przedstawiam kolejną zdobycz spod znaku futrzanego: kupiony jeszcze w lecie za zupełne grosze (40 złotych), ten hiszpański płaszczyk jest naprawdę genialnym okryciem na tak upiornie zimne grudniowe dni. Szczęśliwie mam przy sobie moje ulubione kożuszkowe rękawiczki, które kiedyś zapobiegliwie nabyłam w środku upału nieopodal pięknej greckiej plaży. Była to dość kuriozalna miejscowość (niech tajemniczości doda jej fakt, że szło się do niej wzdłuż plaży...), w której jedyne sklepy poza spożywczymi to były właśnie salony futer ;-D Wychodzi na to, że letnia pora sprzyja u mnie zakupom martwych zwierząt! Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak nieetyczne jest noszenie futra, jednak jeśli mam wybór między używanym futrem, które będę nosić latami, a nową plastikową kurtką, którą wyrzucę po jednym sezonie... - decyduję się na to, co jest moim zdaniem bardziej rozsądne. Ostatnio obserwuję różne rewaloryzacje na rynku idei ekologicznych: w radio trąbią, że sztuczna choinka to eko-zbrodnia! Dołączam się do apelu: nie kupujcie sztucznych choinek! One w stanie rozkładu przeżyją jeszcze kilkanaście pokoleń!





Naturalne futro, vintage (z Bilboa!),
marmurkowe jeansy, HM,
buty, Bronx,
szalik, Corte Ingles,
czapka, z jakiegoś dziecięcego sklepu,
rękawiczki, z Grecji.