piątek, 6 listopada 2009

Monstrualne sandałki


W tych sandałkach/dziwadełkach zakochałam się po raz pierwszy podczas lektury bloga ślicznej i niezwykle pomysłowej Paryżanki Alix. Uwielbiam oglądać jej piękne, rozmarzone zdjęcia - wiele osób może sarkać pod nosem, że to jest blog bardziej "als ob", że nie ma tam codziennych stylizacji, opartych na dwóch parach dżinsów i kilku podkoszulkach. Jednak czy blogi o modzie są po to, żeby brnąć w oczywistości? Moim zdaniem, nie! Jeśli można trochę zaszaleć, dać upust swojemu uwielbieniu do przebieranek, to czemu sobie tego zabraniać? W końcu dandys (a czy wszystkie bloggerki nie są na poły dandysami?) żyje i tworzy przed lustrem! To prawda stara jak nowoczesność. A sandałki? Są szalone: wydaje mi się, że przypominają nieco te dziwaczne krabie szczypce z ostatniej kolekcji McQueena: jest w nich coś monstrualnego, lecz przewrotnie: wygodne są jak espadryle. Już jestem zakochana, choć to zakup świeży i jeszcze ciepły, w dodatku okazyjny ;-) Jeszcze kilka nowych zdobyczy: znaleziona w szafie (!) spódnica w western, kupione za symboliczne dwa złote w ciucholandzie ultramodne rajstopy w groszki, wakacyjnie upolowany sakwojaż z reklamą McDonalda :-) Tak, tak - ja, wegetarianka przez ponad połowę swego nędznego żywota, też mogę nosić taką torbę. Znaczenie oderwało się od niej, pękło jak nitka w rękach Atropos. Teraz jest tylko martwym naskórkiem dawnych wzruszeń :-) Osłabiona przeziębieniem, oglądałam "Amelię" - to naprawdę świetny film, nie widziałam go od lat!





Skórzane sandały, Bronx (11 funciaków!),
bawełniana spódnica w western, BikBok vtg,
t-shirt, męski HM (najlepsze koszulki panowie mają!),
pasek, Vintage,
torba McDonald's, Vintage.