piątek, 13 listopada 2009

Kosmos w futrze


Dziś piątek trzynastego, a tymczasem całkiem szczęśliwie przestało w Warszawie padać! Dzięki tak pięknym okolicznościom przyrody udało się wreszcie wypróbować nowy obiektyw (nawiasem mówiąc - obiektyw vintage!), który ma tak fantastyczną ogniskową, że zdjęcia we wnętrzach można by nim robić wyłącznie w pałacu Buckingham albo Wersalu :-) Już teraz widzę, że był to genialny wybór. Innym genialnym wyborem z tego posta jest moje futerko - mam je już drugi sezon i nic nie wskazuje na to, że szybko się z nim rozstanę. Być może nie kupiłabym naturalnego futra w sklepie: drzemie we mnie ekologiczny patrol, wpojony w młodych buntowniczych latach... Jednak przy zakupie futra z drugiego obiegu czuję się zupełnie bezkarna. Futro już jest, zmienia tylko właściciela. A w niczym, ale to absolutnie w niczym innym nie jest tak ciepło jak w takim futerku. Sukienka z Cubusa to mój najnowszy zakup sklepowy: bardzo spodobał mi się trend na kosmiczne powidoki - naprawdę genialnie się to sprawdza, nawet z elegancką marynarką. Dla mnie to taka fajna alternatywa dla ubrań w paski, do których nie mam przekonania, bo ciągle mi się wydaje, że jestem w nich poszerzona do granic możliwości. Kosmos zaś - choć ogromny itd. - to nie pogrubia ;-) Jeszcze na zachętę dla majsterkowiczów - zrobienie takiej czapki zajmuje ok. 2 godzin, a ile z tego radości!






Futrzana kurtka, Vintage,
sukienka w kosmos, Cubus (29 złotych),
buty, Deichmann,
szalik z ekobawełny, HM,
wełniana czapka, produkt własny ;-)