sobota, 16 maja 2009

Światło w maju.

Image Hosted by ImageShack.us
W tym roku wcale nie jest wiosenne. To wyjątkowo... zimny maj. Na urodziny kupiłam sobie idealny prezent: szukałam takiego właściwie odkąd zaczęłam chodzić do szmaciarni. Śnił mi się jedwabny szlafrok w smoki, marzyłam o nim. Tymczasem wczoraj wchodzę do fantastycznego Baru Olszynka (obecnie znowu gigantyczny ciucholand!), a na wieszaku aż dwie sztuki: czerwony i biały. Biały ważył mniej, był ładniejszy, a przede wszystkim - był zupełnie nowy! Miał metkę, paseczek zgrabnie zwinięty i przewiązany jedwabną nicią. Wszystko w tym szlafroku jest jedwabne, nawet szyfonowa podszewka. Jest po prostu najpiękniejszym szlafrokiem w historii ludzkości. Sinolog powiedział mi, że w Chinach nosiłabym biały. Brzmi to całkiem fantastycznie - większa część ludzkości to właśnie biel uważa za barwę żałobną. Marek powiedział mi jak typowej idiotce: "No wiesz, u nich jest cieplej...". Biel jest kolorem czystym, i bezkolorem. Taka bezkolorowa biel w słońcu ma w sobie tylko blask, sama staje się światłem. W sławnym piątym rozdziale "Portretu artysty z czasów młodości" Joyce ironicznie cytuje Tomasza z Akwinu, który jako jedną z trzech składowych piękna podaje "claritas". To niezwykły moment - sam Stephen w tym punkcie gubi się w analizach - nie umie wyjaśnić, co to claritas. Ktoś powie - głupie mądralińskie rzeczy się tu wypisuje z wysokim czołem - jednak warto czasem widzieć rzeczy... w szerszym kontekście. Z kultury masowej nie uratuje nas nikt inny, poza nami samymi. To mówiłam ja, Siłaczka w jedwabnym kimonie ze smokiem...
Image Hosted by ImageShack.us
Białe jedwabne kimono, vintage (13 bezcennych złotych)