OK - jak zwykle miałam tylko pójść do HM po gumki do włosów i rolkę do czyszczenia siebie i swoich gości z kota... I co? Muszę chyba iść z tym do lekarza - swoim czytelnikom mogę zwierzać się za darmo ;-) Znowu to zrobiłam - kupiłam kolejne... dwie pary! Ale przecież wiadomo, że buty występują w parach. Nieszczęścia też... No dobra - tym razem kupiłam je, bo cena była wysokości po dwa batony czekoladowe każda para. No i mam - bliźniaków moich brązowych oraz idealne buty na rower. Niniejszym odszczekuję każde oszczerstwo, wypowiedziane pod adresem tego fasonu: owszem brązowe są niewygodne, za to szare - to marzenie! W tych butach można świat schodzić. I mają te 10 cm obcasa. Różnica jest prosta - czarne mają zelówki, koniec kropka. Oraz padł kolejny mit - w HM żaden inny rozmiar poza 36 naprawdę nie jest na mnie dobry. Za to białe espadryle mnie wielce cieszą - za dwa przejazdy będą całe w smarze, ale przecież nie o to tutaj chodzi. Buty buty... Zaryzykuję tezę, że mam z tym gorzej niż inne kobiety. Buty to mój fetysz - obwąchuję je (spoko, wyłącznie własne...), śpię w nich, zbieram, przeglądam, przymierzam, cieszę się nimi. Do dziś dnia śnią mi się niekupione buty Balenciagi z Cordoby, za 30 euro! Mam 3490804953 par butów. No może trochę przesadzam... mam ich tylko prawie 100 :-DDD Witajcie w naszych progach, czeka na was już całkiem spora rodzina!
Botki z szarym futerkiem, HM - 5 złotych :-)
Białe płócienne espadryle, HM - 5 złotych :-)
PS. Zdjęcia wykonane przy użyciu obiektywu Yashica 50mm - obecnie jestem absolutnie uzależniona od niego i jego możliwości świetlnych.
PS2. Gumki do włosów były po 6 złotych, a szczotka do kota po 8. Nabyłam też wisiorek taki jak ma Betty za 19. Wszystko droższe od butów - teraz rozumiem, co Deleuze i Guattari mieli na myśli, gdy określili kapitalizm jako schizofreniczny ;-DDD