Rzeczywistość krzyżuje nasze plany. Kto wczoraj mógł przypuszczać, że spotka mnie tak fantastyczna przygoda! Otóż do mojego domostwa zaledwie na kilka godzin trafił bażant. Bażant jest denatem, ale jak na denata - prezentuje się całkiem nieźle. Moją radość z niesienia go dziś Nowym Światem w reklamówce Tesco postanowiłam przekuć na serię fotografii, a że czasu miałam mało - bo przesilenie zimowe drepcze nam po piętach! - to i efekt wcale nie jest taki super, jak oczekiwałam. Przy okazji postanowiłam się pochwalić nowym żakietem - miłością od pierwszego wejrzenia. Dodam tylko, że moje hasanie po Grochowie z bażantem wcale nie wywołało zbiegowiska. Tylko jeden pan, zaciekawiony aparatem wymierzonym we wrota garażowe, zapytał: "Przepraszam, a co pani tutaj mierzy?" :-) Oczywiście przy okazji tych zdjęć nie ucierpiał żaden bażant - bażant jest całkowicie legalny i przeznaczony do celów konsumpcyjnych!
wyszywany żakiet Calliope z bawełny i aksamitu,
spodnie Bershka,
buty Graceland,
sweter Promod,
tunikę KappAhl wciągniętą niechlujnie w porteczki,
paseczek vintage (za 2 złote :-D)'
szal z długimi frędzlami, Corte Ingles (za 2 euro :-D),
bażanta (lasy polskie...).