Można chyba wysnuć wniosek, że do niebieskiego mam stosunek neurasteniczny. Raz kocham niebieski, a najbardziej blade odcienie błękitu, raz go nienawidzę i wyobrażam sobie, że we wszystkich kolorach mi dobrze (nawet w różu!), tylko nie w niebieskim. Niebieski to tysiąc barw - trafić w tę odpowiednią dla siebie to niezła sztuka. Chyba z tą bluzeczką się udało - a przede wszystkim - i tego niestety nie sfotografowałam!!! - ma ona rząd guzików na plecach. Może jeszcze kiedyś. Ten pierrotowski kołnierzyk już mnie w sobie rozkochał. Wykorzystałam dzisiejsze warszawskie 30 minut słońca i... błękitnego nieba - zero jeden dla mnie :-D Lubię cię, słońce!
Królowa błekitów ma na sobie:
niebieską bluzeczkę z żabotami, Faraday London vintage (4 złote!!),
spodnie Pull&Bear,
żakiet z czerwoną lamówką, nasza nieustraszona Mary,
wielki i ulubiony pasek skórzany z ćwiekami, Zara