sobota, 29 sierpnia 2009

Salowa melancholia


Wczoraj zupełnie niespodziewanie dla siebie i świata znalazłam się w swoim warszawskim gospodarstwie domowym. Przypuszczałam, że zawitam tu w pierwszych dnia września, a tymczasem... Deszczowa sobota przepełnia mnie melancholią. Piję kawę za kawą. Przekładam z kąta w kąt świeżo przywiezione znaleziska z prowincjonalnych second-handów. Niestety wychodzę na zakupy, oczywiście przynoszę ostatni wyprzedażowy łup. Już dawno podglądałam na wieszakach tę sukienkę. Spełnia idealny model stylizacji vintage: jest w niej zwiewność szarego szyfonu, jest cudwony haft koralikowy na dekolcie, są delikatnie wykończone rękawki, jest ulubiona długość do pół uda, jest możliwość wygorsetowania się niezliczonymi wariantami pasków! No i cena ucięta o ponad 70%. Jestem matołkiem - cieszę się, że ją zdobyłam, choć - ku mojemu nieskończonemu zdziwieniu! - w sklepie było ich jeszcze całkiem sporo. Z butami z innej wyprzedaży (nie uczę się na błędach!) - butami, które spełniają w zupełności ideał retro - tworzy ta kieca niesamowity duet, godny każdej jesiennej okazji. Na opady mam "bandażowe" kozaczki za bezcen. Mogę być monochromatyczna i szaro-fioletowa. I can be top star! Ach te szare sukienki. A Warszawa - jak dobrze powrócić na stare śmieci!



Szyfonowa sukienka z aplikacją, Zara 59 złotych,
Skórzane retro sandałki, Top Secret, 39 złotych,
Kozaki z szarej skóry, Paola Ferri, 125 złotych.

wtorek, 25 sierpnia 2009

Another night in, empty rooms


Chyba jeszcze w moim blogu nie było takiego total-vintage-look! A teraz proszę - something for everyone. Mogłam nie przypuszczać, że założę taką zieleń, ale gdy taka zieleń wpadnie w oko, trudno pozbyć się wrażenia, że jest to ostateczny odcień tej wspaniałej barwy. Żakardowa, krótka marynarka ma w sobie to coś - nie wiadomo, co cudowniejsze: czy splot tkaniny, czy kolor... Już widzę ją w jesiennych kompozycjach z czarnymi rajstopami. Oh so me! Kwiatowe zdjęcia pochodzą z wspaniałego wąwozu lessowego, który można podziwiać obok mojego domu. A meble? Sprawiliśmy sobie ludwiki - to straszne wykwinty, nie dla nich zsiadłe mleko z kartoflami...







Wełniana sukienka, Via Appia Vintage,
szyta na miarę marynarka z żakardu, Vintage,
skórzane pantofle, Vintage,
broszka wenecka, Vintage,
pasek, Zara.

wtorek, 18 sierpnia 2009

Krótko i frędzlowato


We're having a sunsets situation here. Co tu dużo gadać - komu by się chciało blogi pisać, jak jest taki ciepły sierpień. Oto moja kolejna sukienka reprezentacyjna, tzn. coś, na co szybko można zamienić szorty i inne bzdurki domowe. Właściwie to podkradłam ją z szafy Anny, ale nie robi zbyt wiele rwetesu. Całkiem fajna ta kieca, uwielbiam ten detal z frędzlami i to "sado-maso" coś z tyłu. Butami miałam się pochwalić, że to kolejna wielka zdobycz z wyprzedaży, tymczasem - metki jeszcze nieodklejone... - przy chyba trzecim wkładaniu urwał mi się ten pasek z przodu. OK - rozumiem, że kosztowały 39 złotych, ale wcześniej ponoć 199... warto byłoby zadbać o jakąkolwiek jakość! Kupiłam je, bo uwielbiam wielokolorowe obuwie - teraz będę reklamować i czekać... kto wie, za ile mi je załatają. Damn. Oto kobieta w polskich markach... coś ja dziwnie w tym wyglądam z tym naderwanym butem i pogniecioną kiecką (bo się bateria w aparacie skończyła, gdy ją wyprasowałam specjalnie do celów fotograficznych, a potem: czekanie, czekanie, czekanie. A kto zrobił z rana 150 różnych ujęć kota?)







Sukienka z aplikacją, Reserved,
platformy w dwóch barwach, Top Secret,
jedwabna apaszka, Tesco.

niedziela, 9 sierpnia 2009

Akcja Traumzimmer


Mało mnie ostatnio we własnym blogu. Powód jest prosty: nie ubieram się. Przez ostatni tydzień na zupełnie wariackich papierach postanowiłam odnowić swój stary pokój: przede wszystkim wyzbyć się niewygodnego młodzieżowego tapczanika, zmyć ze ścian kolor smętnego beżu, wyrzucić "perski" dywan, od którego wiecznie dostawałam oczopląsu. Zaczarował mnie na te kilka dni świat renowacji - w ogóle, możliwości jakie daje obecnie rynek wnętrzarski. Gdy zobaczyłam, jakie się teraz produkuje tapety, byłam w totalnym szoku i od razu zamówiłam trzy rolki tej cudownie różanej... może trochę infantylnej, trochę babciowatej, ale co tu dużo gadać: piorunująco pięknej, uspokajającej. Remont oczywiście robiłam sama, z małą pomocą domowników: przez trzy dni chodziłam w króciutkiej tunice (upały), która w finale wyglądała jak dekonstrukcyjne dzieło na miarę Margieli: ponadrywane rękawy, niezliczone plamy z farby, kleju do tapet, gruntu i zwykłego tynku. Skończyłam kompletnie wykończona w iście szatański piątek, przypłaciwszy całą inicjatywę bolesnym atakiem nerkowej kolki. Remontujący w skwarze niech pilnują, żeby się nie odwodnić! Efekt prac? Dla mnie bomba. Poziome cokoliki ładnie powiększyły optycznie pokój, vintage-firanka napełniła go słońcem, drewniana podłoga odkryta pod dywanem zachwyca sznytem dawnych dobrych czasów. A przede wszystkim - taki pokój sobie wymyśliłam i taki zrobiłam. Teraz satysfakcja - Yes, I can! A ta czarna sukienka to był mój tygodniowy strój reprezentacyjny :-D






Sukienka z hatfami, Stradivarius,
tapeta A.S. Creation Chateau II, 64 złote za rolkę,
firanka ręcznie szydełkowana(olbrzymia 2X3), wintydż (za 2 złote!!!),
Anny nowy żakiet, który na sobie pasuje, Rezerwat (nie ma to jak skopiować Topshop!)

niedziela, 2 sierpnia 2009

Róża to róża to róża


Róża, której fotografię tutaj umieściłam, nosi cudowne miano "Mozart". Nie wiem, co przyświecało ogrodnikowi, który najpierw stworzył kwiat, a potem przypisał mu tę nazwę. A może od początku miał w głowię tę nazwę, a latami desperacko próbował skrzyżować kwiat, który mógłby jej dorównać? Gdy jego oczom ukazały się te cudownie lekkie, wesołe kwiaty... troszkę parweniuszowskie i prześmiewcze: w okazałych baldachogronach drobne, niepełne kwiaty o cudownym zapachu i najidiotyczniejszym, najbardziej cukierkowym odcieniu różu! Musiał sobie od razu pomyśleć: są jak Czarodziejski flet, z małym echem Uprowadzenia z Seraju! Nie wiem, jak wy, ale ja - choć może nie w tym stopniu co ów (wierny) ogrodnik! - też mam słabość do Mozarta. Na dźwięk mojej ukochanej arii Konstancji: "Ach ich liebte, War so glücklich" wprost rozpływam się z rozkoszy. Kto inny mógł stworzyć coś równie doskonałego. Ta marynarka również kojarzy mi się z Mozartem - jest filuterna, wesoła i na starą modłę cała wykonana z naturalnego jedwabiu. Mozart by się uśmiał na jej cenę - 5 złotych! There's no vintage more vintage!




Koszulo-tunika, Vero Moda,
jedwabna marynarka w róże, Vintage,
kwiat, HM,
pasek, Zara,
skórzane sandały, Zara sale.

PS. Pojawił się długo oczekiwany pierwszy numer (wcześniejszy był zerowy) internetowego magazynu modowego Dilemmas - pozazdrościć cudownej i naprawdę stylowej jak na nasz przaśny kraj okładki z pazurkiem: mam nadzieję, że kiedyś będzie ich można kupić w Empiku!