środa, 31 grudnia 2008

Happy times!

Nowy Rok należy rozpocząć schludnie: w białej koszuli. Tkanina bez deseniu jest niezapisaną kartą :-p Ta tkanina to jedwab - czysty, naturalny, niepowtarzalny. Postęp techniczny wprowadził wiele usprawnień w produkcji syntetyków - na rynku dostępne są powszechnie kosmiczne wręcz materie. Ale oto prawdziwa hyle: jedwab, kaprys egzaltowanej księżniczki. Szafa, w której brak jedwabiu, jest pusta. Szafa, w której jest choćby jedna jedwabna koszula (choćby taka, jak ta - za 6 złotych!), jest pełna blasku. Voila!

perelki1

perelki2

perelki4

perelki6

perelki5napis

perelki8

perelki7


Królowa mrozu ma na sobie:

jedwabną koszulę zdobioną sztucznymi perłami, vintage,
spódnicę mini, HM Divided,
rajstopy Calzedonia,
buty HM,
gitarę elektryczną Rock Astor :-*
za sobą zaś - kupon haftowanego groszkowego jedwabiu naturalnego :-)

poniedziałek, 29 grudnia 2008

A Game of Chess

Zazwyczaj nie robi na mnie wielkiego wrażenia komercyjna, konfekcyjna moda z amerykańskich wybiegów. Jednak dwie ostatnie kolekcje Ralpha Laurena dały mi wiele radości estetycznej - zwłaszcza okrycia jesienne w wielkie dwubarwne szachownice. Było w tym zagraniu starego mistrza coś fascynującego - wełniany materiał tak bardzo kojarzy się z latami 90tymi, z poduszkami, obszernymi płaszczami... ale także z lekkością garsonek z lat 50tych. No i element intelektualny - chodzić w szachownicy i nie umieć grać w szachy! Lekki obciach. A Game of Chess to tytuł jednej z części Poematu Eliota.

"And we shall play a game of chess
The ivory men make company between us
Pressing lidless eyes and waiting for a knock upon the door"

Eliot, na życzenie swej neurotycznej żony, Vivien Haigh-Wood, wyciął ten zagadkowy fragment o "ivory men", zmieniając jednocześnie podmiot zdania podrzędnego. Któż nie dostaje gęsiej skórki na słowa: "And we shall play a game of chess, pressing lidless eyes and waiting for a knock upon the door". W szachy grali Viv i Tom. W szachy grali Miranda i Ferdynand w "Burzy" Szekspira - zawsze widziałam tu analogię. O O O O that Shakespeherian Rag. Zapewne wyjdę na snoba, ale ja kocham Eliota, co zrobić... Kurteczkę uszyła nasza Mary, na podstawie wspaniałej hiszpańskiego żurnalu, "Patrones", według szablonu D&G. Gorąco polecam to pisemko szyjącym!


greenskirt1

greenskirt2

greenskirt3

greendress3

greendress4

greenskirt7


Królowa szachowa ma na sobie:

koralowy golf, Reserved,
spódnicę atłasową z fałdą, Mary's work,
broszkę vintage,
wełnianą marynarkę w kratę, Mary's work based on D&G,
rajstopy Calzedonia,
buty skórzane Top Secret,(z wyprzedaży za 59 złotych!)
kota perskiego Gerszwina - prawdopodobnie jedyny taki na świecie,
lodzik do baniek dostępny w Tesco everywhere!

niedziela, 28 grudnia 2008

Whatever happened to Cat Ballou?

Tym razem wyruszamy w krainę westernu. Wszystko za sprawą cudownego odnalezienia kozaków typu Pocahontas, znanych w żargonie mody pod uroczym, lekko groteskowym mianem "minnetonki". Czy minnetonki są modne? Nie wiem. Kupiłyśmy je kilka lat temu na którejś przecenie w Deichmannie, po odcięciu wielkich pomponów wyszły na ludzi. Buty ozdobione są koralikami i sztucznym futrem. Rękawiczki i lis zrobione są (sic!) z prawdziwego futra - don't blame me za brak ekologii. Winą za brak ekologii obarczam ludzi w kurtkach i szalikach z plastyku. Nie jestem wyznawczynią futer, choć w nie wierzę. Niedowiarkom polecam cudowny rozdział o futrach innuickich z książki M. Toussaint-Samat pt. "Historia stroju". Nie dajmy się zwariować sloganom i modzie! A zdjęcia zrobiła Anna - senk ju!


western1

western2

western3

western4

western5

western6

western7

western8

Królowa westernowa ma na sobie:

spodnie dżinsowe Stradivarius z regulowanym stanem,
koszulę w krateczkę Andre Renard,
kozaki minnetonki Deichmann,
pasek pleciony Camaieu,
rękawiczki z kożucha vintage,
kożuch Vero Moda,
chustkę z bazaru w Hiszpanii,
liska z lasu,
muszkiet z piwnicy....


ps. ups - straszliwy błąd rzeczowy... Zgubiła mnie ekscytacja słowem "Minnetonka". Otóż buty, które mam na sobie, nazywają się "Mukluki"! Natomiast Minnetonka mają frędzelki. Ileż w tym pikanterii! Do tego, dowiaduję się również, że Minnetonka to nazwa firmy - whatever - "Minnetonki" może kupię na wyprzedażach.

piątek, 26 grudnia 2008

A Girl in Winter

Świąteczna pogoda nas nie rozpieszcza - śniegu jest bardzo mało, a promieni słonecznych poważny i dotkliwy brak. W telewizji zwyczajowa sieczka, a stoły uginają się od ton jedzenia. Ot, święta. Ze względu na brak światła, kolejny kolorowy pomysł pozostaje ciągle w wersji beta :-( Na obrazku na samym dole moja przyszła sukienka (oprócz oczywiście Jagdlikor!) - gdyby ktoś czegoś szukał w magazynie Burda z ostatnich 20 lat, służę katalogiem wykrojów.



zimadobloga2

zimadobloga3




Królowa czapek i szalików ma sobie:

sukienkę Calliope,
kożuch z naturalnego zamszu Vero Moda,
czapkę ze złotą nitką Vero Moda,
kozaki z miodowej skóry C&A

wtorek, 23 grudnia 2008

Sei lieb zu mir

Dzisiaj jak za dotknięciem magicznej różdżki spełniło się moje marzenie o świetle - od samego rana pokoje zalane były oślepiającymi promieniami zimnego, zimowego słońca. Dzięki temu spełniłam swój zamysł uwiecznienia dość charakterystycznego elementu wystroju mojego rodzinnego domu. W stylizacji na ikonę stylu vintage, Marlene Dietrich, czuję się cudownie - choć nie mogłam znaleźć owego lisa, którego tak chciałam założyć. No cóż - pewnie pożarły go mole! :-O Marlene, ja i Gershwin życzymy wam Wesołych Świąt! Wszystkiego naj naj naj!










Królowa białowieskich żubrów ma na sobie:

spódnicę Morgan z wełny w pepitkę,
bluzkę HM,
płaszcz żakardowy Mexx,
rajstopy Calzedonia,
toczek z lisa (mom's),
futrzany szal (mom's),
oraz do towarzystwa ukochany mój tweedowy sakwojaż Promod.

poniedziałek, 22 grudnia 2008

Dyskretny urok burżuazji

Tak bardzo chciałam, żeby było w burżuazyjny deseń, ale zabrakło mi tego, czego zabrakło ongiś głównemu cierpiętnikowi drobnych mieszczan, a mianowicie zabrakło mi światła. Dziś chyba najkrótszy dzień w roku - do tego ulewne deszcze. Tę spódnicę kupiłyśmy sobie z Anną w dwóch identycznych egzemplarzach - walka w Mango nie miała sensu... Natomiast kozaki pochodzą z nieistniejącego już lumpeksu "Bar Olszynka" - za każdym razem, gdy mijam ten opuszczony przybytek, ogarnia mnie żałość. Oto kozaki młodego Wertera!







Królowa drobnomieszczaństwa ma na sobie:

szyfonową bluzkę z fontaziem Vero Moda,
spódnicę z układanej wełny Mango,
pasek Mango,
żakiet tweedowy Bershka,
rajstopy w karo marka nieznana,
kozaki skórzane Gabor vintage (16 złotych!)

piątek, 19 grudnia 2008

NUDE NUDE NUDE

Niedawno, podczas szukania czegoś w piwnicy, stwierdziłam, że panują tam idealne warunki oświetleniowe. Idealne? Może raczej interesujące! W każdym razie, natychmiast przyszło mi do głowy, żeby wypstrykać tam coś w kolorze nude. Kolory nude są niebezpieczne - pogrubiają. Ja sama nie przepadam za monochromatycznością, ale jeśli próbuję sobie uzmysłowić elegancki strój, to wyświetla mi się albo nude, albo czerń. Ten nudowy zestaw wydaje mi się bardzo milusiński. Muszę przyznać, że idea zakładania białych rajstop zaświtała mi dopiero po lekturze różnych blogów szafiarskich - teraz uważam białe rajtki za genialne! Natomiast o książeczce, którą uwieczniłam na zdjęciach, napiszę wkrótce w blogu tym lub owym... Buty HM - tak wiem, są prześliczne, sama jestem w nich zakochana, lecz chodzenie w nich to gehenna - raczej buty do wnętrz.

Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Królowa piwnic ma na sobie:

bluzkę z aplikacją, AE Wileńska,
spódnicę Laurel, vintage,
rajstopy Calzedonia,
buty HM,
pasek HM,
futrzaną kurtkę z królika, vintage,
torebkę M axessories, outlet.

czwartek, 18 grudnia 2008

Reminiscencja 5: a Topshop princess.

Image Hosted by ImageShack.us

Po zakupach świątecznych warto się zrelaksować, słuchając tej piosenki zespołu Arctic Monkeys. Muszę powiedzieć, że moje dzisiejsze 40 minut w Złotych Tarasach było jak bitwa pod Waterloo. Na początku wydawało mi się, że wygrywam, potem poddałam się bez walki: skończył się we mnie heroizm. To dla mnie zbyt wiele. Bawił mnie tylko błądzący po centrum handlowym John Porter, który nieustannie przecinał moje ścieżki z miną typu: "Skończmy z tym wreszcie i niech ktos postawi mi drinka!". Był w tej układance postacią: Wellington z shell-shockiem. Jako Napoleon Złotych Tarasów wolę Świętą Helenę niż bezsensowne potyczki! Oczywiście wstąpiłam do mojego ulubionego sklepu Topshop i mogę zaświadczyć: są tam najśliczniejsze sukienki sylwestrowe (po 315 złotych)! Moich butów oczywiście jak zwykle nie było. Ten pogradliwy kawałek o "Topshop princess" jest trochę jak słynna wykrzyczana fraza Niny Hagen: "Dein Minirock auf Einkaufsnetz! Dein Schlüpper mit der Quenn von London drauf! Silver-Jubilee! Hi, hi!?" Uwielbiam tę piosenkę. Uwielbiam piosenki w ogóle. Pierwsza moja rzecz z Topshopu pochodzi z ciucholandu - to wełniana spódniczka w kratkę, którą uwielbiam za smakowity, niebanalny krój z baskinką. Żeby nie było nudno, to dorzucę jeszcze coś w kolorze zielonym, bo jest smutno i szaro, trawniki wolne od źdźbeł. No i prezenty: idealne prezenty znalazłam po drugiej stronie ulicy w miniaturowej siedzibie londyńskiego Whittarda (28 złotych za opakowanie)!

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Królowa czekolady z Whittarda ma na sobie:

bluzkę Mango,
pulowerek Troll,
spódnicę Topshop,
bawełniane rajstopy Wola (polecam!),
buty HM.

Sweter z golfem, hand-made by my sister :-)
spódnicę tulipanową, dziełko Mary,
bransoletkę Monton.

wtorek, 16 grudnia 2008

Szalik razy szalik równa się szalik

Image Hosted by ImageShack.us

Dziś postanowiłam pokazać parę szalików. Zdjęcia podczas robienia wydawały mi się wesołe i barwne, a teraz myślę, że szaliki nie zostały pokazane w całej swej okazałości. Ale takie są realia - szalik trzymetrowy owinięty wokół szyi jest jak turban, który spadł z piedestału. Z piedestału głowy na kolumnę szyi. Wesoło mi. Dzisiaj stałam się posiadaczką płaszczyka z kolekcji CDG dla HM. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, owe cudowne płaszczyki z reklamy leżały sobie wśród nawałnicy hamowego towaru... przecenione na 250 złotych. Oczywście natychmiast zakochałam się w sobie w tym płaszczu i nie było wyjścia - a raczej: było jedynie wyjście z płaszczykiem. Zaspokoił on również mój fetyszystyczny pęd do tkanin szlachetnych: jest wykonany z setki wełny, jak to mawia moja mama :-D Wiele dziewcząt może ukoić swoje serce w ten sposób, gdyż wiszą tam jeszcze dwa płaszczyki w rozmiarze 34 (idealny na 36...) oraz jeden czarny 36. Są perfekcyjne pod względem kroju! Ale... przecież ja tu o szalikach! Zatem:

pierwszy własnoręczny z dwóch włóczek, jednej metalizowanej - robota bardzo szybko szła, a ciepły on, ciepły...

Image Hosted by ImageShack.us


drugi Solaryjny, ażurowy, z domieszką moheru i wełny, noszę go często częściowo na głowie...

Image Hosted by ImageShack.us


trzeci Trollowy, z farfoclami, lubię jego kolor i szalony twist, no i te farfocle, bo zawsze się można nimi bawić na poczekaniu...

Image Hosted by ImageShack.us


czwarty własnoręczny, musztardowo-miodowo-moherowy, wykonany patentem (bo uwielbiam robić patentem i to jest proste...), miły w dotyku,

Image Hosted by ImageShack.us


piąty jest własnoręcznym strojem wielofunkcyjnym, wykonany na szydełku z karminowej bawełny w formie koła, raz jest ponczo, raz spódnicą, a innym razem szalikiem...

Image Hosted by ImageShack.us


może kiedyś dopstrykam ich więcej...